Eureka! Słów kilka o panu Zabłockim i jego mydle

Kiedy rozmawiamy z innymi ludźmi, nierzadko używamy zwrotów, które traktują nie wprost o danej sytuacji bądź wydarzeniu. Ile razy usłyszeliśmy, że druga osoba kupiła kota w worku albo uciekała tam, gdzie pieprz rośnie? W takich momentach nikt przecież nie odbiera tego typu informacji w sposób dosłowny.

Byłoby co najmniej okrucieństwem zamknąć żywe stworzenie w opakowaniu, a ucieczka w miejsce uprawy pieprzu bezsensownym pomysłem (źródłem tego powiedzenia jest fakt, że pierwsze plantacje pieprzu powstały ok. 1000 lat temu na terenie Indii – odwołanie do odległości z punktu widzenia Europejczyków). Podobnie, kiedy wokalista zespołu Pidżama Porno śpiewa w jednym ze swoich utworów o kieszeniach pełnych czereśni, nie mówi o owocach zrywanych z drzewa, lecz o uczuciu rozpierającego szczęścia.

Wyrażenia, o których mowa, to nic innego, jak związki frazeologiczne. Poszczególnych wyrazów tworzących zdanie nie odczytuje się tu osobno, lecz jako nierozdzielną całość, która odsyła do przypisanego jej znaczenia. Co ciekawe, w przełożeniu na język obcy nasz związek nie może być tłumaczony słowo w słowo, ponieważ obcokrajowiec nie zrozumie przekazu. Świetnie obrazującym przykładem tego typu zabiegów jest zwrot: Too many cooks spoil the broth, który po polsku znaczy: Zbyt wielu kucharzy psuje rosół – nie tylko nie istnieje taki związek w naszym języku, ale również nie brzmi on jasno. Podobnie ma się przypadek sześciu kucharek w naszym ojczystym powiedzeniu. Where there are six cooks, there are no food to eat, czy tak?

Frazeologizmy mają znaczenie symboliczne. Funkcjonują w naszym języku od zarania dziejów. Ich zadaniem jest ubarwienie języka oraz urozmaicenie konwersacji. Pytanie, czy znamy je wszystkie i czy wiemy, jaką cechują się etymologią? A nuż, widelec, trafi się takie, które znamy doskonale! Nie chodzi tutaj oczywiście o sztućce, których używamy w trakcie spożywania posiłku. W ww. zwrocie usytuowana jest gra językowa, polegająca na podobieństwie wyrazów: nóż oraz nuż – to ostatnie to wyraz o charakterze ekspresywnym, nadający wypowiedzi charakter nadziei bądź obawy nadchodzącego wydarzenia. Należy mieć oczy szeroko otwarte, a komu oleju w głowie nie brakuje, ten zrozumie w mig, co kryje się pod danym wyrażeniem. Podstawą wyrażenia mieć olej w głowie jest metaforyczne ujmowanie głowy jako mechanizmu (podobnego w działaniu do samochodu), który potrzebuje, aby go naoliwić, żeby pozostawał sprawny. Pochodzi ono prawdopodobnie z powieści Hanny Ożogowskiej pt.: Głowa na tranzystorach, która ukazuje taki obraz pracy mózgu (myślenia jako napędzanego procesu). Dziś oznacza mówienie o kimś mądrym, rozsądnym z uznaniem lub podziwem.

Co z naszym panem Zabłockim? Otóż jest to postać historyczna. Cyprian Zabłocki (bo tak się nazywał) to polski XVIII-wieczny ziemianin, słynący z oryginalnych inwestycji, które niewielkim kosztem miały przynieść mu wielkie pieniądze, a skończyły się totalną porażką finansową. Związek frazeologiczny wyjść na czymś jak Zabłocki na mydle ma swoje źródło w legendzie, wg której pan Zabłocki, chcąc uniknąć opłaty celnej za przewóz z Gdańska do Prus drogocennego niegdyś mydła, ciągnął swą barką zanurzone w wodzie wodoszczelne skrzynie załadowane towarem. Opakowanie jednak okazało się wadliwe, co poskutkowało rozpuszczeniem się mydła w wodzie. Bohater naszej historii uniknął opłaty celnej, jednak stracił przy tym zainwestowany majątek. Etymologia niesie ze sobą morał, z którego wynika znaczenie frazeologizmu.

Związki frazeologiczne cechują się rozmaitą etymologią. Mają swoje źródło w Biblii (np. owoc niezgody, wdowi grosz), mitologii (syzyfowe prace, pięta Achillesa), ale także w literaturze i historii (walczyć z wiatrakami czy pyrrusowe zwycięstwo). Wielką część tego typu wyrażeń, zwrotów i fraz stanowią takie, które pochodzą z rutynowych zajęć życia codziennego, jak: w gorącej wodzie kąpany, siedzieć z założonymi rękami, żyć jak pies z kotem czy czepiać się jak pijany płotu. Podstawą współczesnych związków są również dawne obyczaje, jak podawanie komuś czarnej polewki lub dolewanie oliwy do ognia.

Tytułowa eureka natomiast ma swoje pochodzenie w filozofii antycznej. Z greki heureka oznacza znalazłem, a pochodzi od okrzyku Archimedesa, starożytnego filozofa i matematyka, który podczas kąpieli zauważył zanurzające się w wodzie przedmioty i tym samym doszedł jako pierwszy do wniosku, że ważą one tyle, ile wyparta przez nie woda. Podekscytowany swoim odkryciem wybiegł – według legendy – mokry na ulicę i radosnym okrzykiem przekazał innym swą nowinę. Dzięki temu również my dziś możemy posługiwać się tym zwrotem bez obawy, że nie zostaniemy zrozumiani, mimo że znajomość greki (zwłaszcza starożytnej) współcześnie należy raczej do rzadkich umiejętności – to taki rara avis, biały kruk wśród języków.

korekto-tylak

Joanna Tylak – absolwentka filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim oraz magister antropologii kulturowej. Obecnie studentka II stopnia edytorstwa. Interesuje się reklamą oraz fotografią.

Skomentuj wpis